To chyba najlepsze, co można zrobić, jeśli chce się poprawić swoją sytuację w życiu towarzyskim, czy to w kontaktach z kobietami, czy w zwykłych relacjach. Samopoczucie mężczyzny, a w dużej mierze też jego zachowanie w stosunku do innych mężczyzn zależy od tego, jak bardzo silny się czuje. Efekt jest na tyle wyraźny, że w niektórych próbach klinicznych siłownia okazywała się skuteczniejsza w leczeniu depresji od środków farmakologicznych. Z własnego doświadczenia, 15 kg mięśni całkowicie zmieniło moje życie.
Zostałem dosłownie wyrwany z jednego friendzone, poderwałem dziewczynę, która nawet nie spojrzałaby na chudzielca (sama przyznała, że na pewno by się ze mną nie umówiła gdybym wyglądał jak kiedyś), znajomi inaczej mnie traktują, ja ich zresztą też. Po latach udało mi się zmienić relację z jednym kumplem, cały czas próbującym postawić się w sytuacji „szefa”, któremu wszyscy mają usługiwać. Czuję się dużo zdrowszy, mam więcej energii, a to wszystko kosztem 2-3 godzin tygodniowo.
Tak, to nie pomyłka. 2 do 3 godzin tygodniowo wystarczy, by wyglądać o wiele ładniej i być o wiele silniejszym. Wskazane jest, by zapisać się na siłownię, z prostego powodu: można tam zdobyć nowe znajomości i po prostu oswoić się z ludźmi. Jeśli jednak ktoś z jakiegoś powodu woli ćwiczyć w domu, nic nie stoi na przeszkodzie. Co więcej, dzięki temu zaoszczędzi się naprawdę sporo pieniędzy, jednorazowy koszt zakupu kompletu sprzętu to tylko kilkaset zł.
Nie ma sensu, żebym rozpisywał się tutaj o programach treningowych, w internecie można znaleźć o wiele lepsze źródła tego typu wiedzy. Podam tylko główne zasady: wykonując ćwiczenie, powinno się tak dobrać obciążenie, by móc wykonać około 10 powtórzeń, na każdy mięsień powinno się wykonywać około 3 serii, a po sesji treningowej dany mięsień powinien odpoczywać przez około 3 dni.
Praktycznie wszystkie ważne mięśnie można wzmocnić za pomocą pary hantli, sugerowałbym kupno takich, które mają rozmiar otworu zbliżony do rozmiaru najpopularniejszych gryfów, będzie można wykorzystać je później. Ważne też jest, żeby talerze umożliwiały dokładną regulację wagi. 3 talerze po 2,5 kg są o wiele gorsze, niż 5 ze stopniowaną wagą od 2,5 do 0,5.
Bardzo istotna rzecz, o której ciągle się zapomina: ważny jest nie tyle rozmiar mięśnia, co to, w jaki sposób jest on pokazany. Ładnie zbudowana klatka piersiowa u garbiącego się człowieka wygląda co najwyżej jak u goryla. Nawet najlepszy brzuch będzie prezentował się paskudnie u kogoś z przodopochyleniem miednicy. Ładne nogi z palcami skierowanymi do wewnątrz są po prostu żałosne.
Równolegle z pracą nad ciałem, trzeba pracować nad korektą przykurczów, braku równowagi pomiędzy mięśniami (np zbyt duże bicepsy w stosunku do tricepsów), nad tym, jak się porusza, w jakich pozycjach stoi. Jest mnóstwo testów postawy, czasem wystarczy popatrzeć, w którą stronę jest skierowana dłoń, gdy stoi się prosto, by wiedzieć czy ramiona są zgarbione i czy trzeba pracować nad rozciągnięciem klatki piersiowej.
Słówko o diecie. Nie, ona nie ma dużego znaczenia. Jeśli chce się wygrać zawody kulturystyczne, wtedy owszem, trzeba mocno zwracać uwagę na to, co się je. Dla przeciętnego człowieka tak naprawdę liczą się kalorie, żeby nie było ich za dużo i za mało. I tu również nie jest to jakoś mocno istotne, jeśli przez jakiś czas jest ich trochę za mało albo trochę za dużo, trudno, skoryguje się to przez następny miesiąc czy dwa. Codzienne liczenie wszystkiego jest po prostu niepotrzebne. Z dwoma wyjątkami.
Po pierwsze, jeśli ktoś jest chorobliwie chudy, to musi zacząć podliczać kalorie. Często słyszy się od takich osób „mam ultraszybki metabolizm, nigdy nie utyję, popatrz jaką górę jedzenia zjadłem na obiad!”. I faktycznie, na obiad było dobre 700 kcal. Tylko potem przez cały dzień taki człowiek zje może drugie tyle, razem 1400 kcal. Przy dziennym zapotrzebowaniu 2300 kcal. Pamiętam jak mocno się zdziwiłem, gdy pierwszy raz podliczyłem wszystko, co zjadam i wyszło niecałe 2000. Kilka miesięcy zapisywania każdego posiłku i z 59 kg zrobiło się 77 kg. A myślałem, że mam szybki metabolizm, w końcu kilkanaście lat nie mogłem przytyć…
Bardzo, ale to bardzo ważna jest uczciwość. Podświadomość będzie próbowała chudzielca oszukać, tak jak oszukuje grubasa. Taki człowiek będzie liczył „porcje”, „łyżki” albo „dania” zamiast konkretnej wagi. Skorzysta z tabel online, wybierająć najwyższą wartość, zamiast z danych wypisanych na opakowaniu produktu. Będzie liczył kalorie dla 100g suchej soczewicy, jedząc 100g ugotowanej. Nie sposób tu opisać wszystkich tych „tricków”, zaznaczę jedynie że one istnieją i w 99% przypadków sytuacji „liczę kcal i nie mogę utyć” to właśnie one są odpowiedzialne. Pozostały 1% to choroby, które można i trzeba wyleczyć.
Drugi przypadek, gdy trzeba liczyć kalorie, to otyłość. Ale temu zagadnieniu poświęciłem całą osobną witrynę, gdzie zapraszam: