Nie ma co ukrywać, znakomita większość „odrzuconych” ma różnego rodzaju zaburzenia, najczęściej ze spektrum autyzmu. Nawet jeśli nie mają klinicznie potwierdzonego zespołu Aspergera czy innych tego typu schorzeń, to w testach wypadliby dość blisko granicy. To nie jest tak, że zaburzenia tego typu są zerojedynkowe, że albo jest się bardzo chorym, albo całkowicie zdrowym. Każdy człowiek jest gdzieś na tej skali inteligencji emocjonalnej, zdolności do empatii, do wczuwania się w innych, do funkcjonowania w społeczności.
Jestem przekonany, że w bardzo dużym procencie przypadków wszystko zaczęło się od tego, że „przegryw” w dzieciństwie nie rozumiał innych dzieci, był odrzucony, bo się różnił. Inaczej odczuwał emocje, czasem w ogóle nie był w stanie odnaleźć się w grupie, nie wiedział, czemu wszyscy mówią pewne rzeczy w danej sytuacji, dla niego była to czarna magia. Czasem wynikało to z tego, że takie osoby mogły mieć skrajnie dysfunkcyjnych rodziców, którzy po prostu nie potrafili tego nauczyć, nie dali przykładu do naśladowania. Czasami po prostu z genów. A czasem z zaburzeń zbliżonych do spektrum autyzmu.
Inna rzecz to zaburzenia depresyjne. Obserwując „przegranych” z którymi miałem kontakt, bardzo rzadko cierpią oni na depresję jako taką, zazwyczaj ich gorsze samopoczucie jest wynikiem złej sytuacji życiowej. Niemniej przynajmniej w części przypadków problem z brakiem motywacji wynika z choroby.
W tym rozdziale opiszę sposoby, których zastosowanie powinno nieco poprawić stan kogoś, kto jest na granicy autyzmu. Oczywiście dla sporej części osób będzie to wiedza całkowicie bezużyteczna, ale przez internet nie będziemy w stanie zdiagnozować, kto tego potrzebuje, a kto nie. Sposoby te pomogą również osobom z depresją, tutaj również nie da się przewidzieć, kto ją ma, a kto nie.
Nikt tak do końca nie wie, skąd bierze się autyzm i jak mu zapobiegać. Medycyna niespecjalnie jest zainteresowana eksplorowaniem najbardziej obiecującej gałęzi, czyli wpływu odżywiania. Wiadomo, diety i suplementu nie opatentujemy, lepiej szukać jakiegoś drogiego leku.
Czemu piszę o odżywianiu? Szereg badań wykazało, że matki, które rodzą takie dzieci, odżywiają się w specyficzny sposób. W ich diecie brakuje wielonienasyconych kwasów tłuszczowych, często mają niedobory żelaza, jodu i ogólnie niższy poziom składników odżywczych. Co więcej, badania organizmu dzieci z silnym autyzem wykazało, że mają one o wiele niższy poziom tych kwasów tłuszczowych. Jako że mózg ludzki jest zbudowany w dużej mierze z tych kwasów, można wyciągnąć wniosek, że przynajmniej w jakimś stopniu za chorobę odpowiada „zagłodzenie” dziecka w czasie ciąży.
Pytanie, czy uzupełnienie tych substancji sprawi, że objawy choroby się zmniejszą? Dopóki naukowcy tego nie przebadają, nie będziemy wiedzieć na pewno. A badań nie ma kto zasponsorować, ponieważ te suplementy nie podlegają prawu patentowemu. Nikt nie jest zainteresowany wydaniem paru milionów na badania, z których potem nie wyciągnie żadnych korzyści.
Trzeba zgadywać i opierać się na tym, co mamy. Mógłbym oczywiście próbować oszukać czytelników, wmawiać, że suplementy na pewno pomogą, że spisek koncernów nie pozwala badać i tym podobne brednie. Nie, nie wiemy czy na pewno pomogą. I nie ma żadnego spisku, jest twarda ekonomia: nie bada się tego, bo nikt na tym nie zarobi. Na szczęście instytuty przeprowadziły kilka wstępnych badań, na których można się oprzeć i zgadywać z nieco większą dokładnością, na początek karnozyna:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/12585724
Substancja ta jest dość silnym antyoksydantem, przekraczającym barierę krew – mózg. Ma bardzo wiele działań prozdrowotnych – między innymi w badaniach na zwierzętach powstrzymywała objawy procesu starzenia (zwierzaki żyły tak samo długo, ale wyglądały na młodsze). Jest powszechnie stosowana w kremach przeciw zmarszczkom, co jest dość głupie, bo żeby dotrzeć wgłąb skóry, musi być zjedzona, nie przeniknie gdy się nią posmaruje. W tym badaniu znacznie poprawiła stan dzieci autystycznych. Po 2 miesiącach suplementacji miały wyraźnie lepsze wyniki w testach psychologicznych, w porównaniu do dzieci które dostały placebo.
Zamiast kupować dość drogą karnozynę, można w sklepach dla sportowców kupić beta alaninę. Karnozyna w jelitach i tak będzie strawiona i rozłożona właśnie na beta alaninę i histydynę, przy czym to betka jest tym, czego zazwyczaj brakuje, „wąskim gardłem”. Za kilkadziesiąt zł można kupić pół kilograma, co wystarczy na rok suplementacji. Jeśli ktoś chce zwiększyć przyswajalność, może dodatkowo kupić l-histydynę. Uwaga: po zażyciu suplementu będzie przez jakiś czas mocno piec skóra. Jest to całkowicie nieszkodliwe, ale można się przestraszyć.
Najlepsza strategia to zażycie jednej dużej dawki rano, powiedzmy nawet ponad 2 gramy, a potem wielokrotnie w ciągu dnia branie niewielkich dawek, pomiędzy 0,5 a 1 gramem. Duża dawka zablokuje enzym, który rozkłada suplement w organizmie, a niższe będą utrzymywać wysoki poziom we krwi, powoli nasycając organizm.
Ten suplement bardzo silnie obniża poziom tauryny, więc konieczne jest co kilka tygodni robienie przerwy, w czasie której przez powiedzmy tydzień będzie się suplementować wyłącznie taurynę, biorąc kilka razy dziennie po 1 gramie.
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC2710498/
W tej metaanalizie próbowano odpowiedzieć na pytanie, czy kwasy omega 3, a konkretnie EPA i DHA mogą poprawić stan zdrowia dzieci z autyzmem. Wyniki były mieszane: w części badań poprawa była bardzo wyraźna, w innych nie zaobserwowano efektu. Niemniej kwasy te są bezcenne z walką z depresjami i stanami lękowymi (ofiary samobójstw mają nawet dwukrotnie niższe stężenie, niż średnia populacji), dlatego sugerowałbym suplementację, najlepiej równolegle z karnozyną. Może ona zwiększyć ich stabilność, a badania sugerują, że właśnie brak stabilności kwasów tłuszczowych jest główną przyczyną problemów z metabolizmem w zaburzeniach autystycznych.
Chcąc uzupełnić omega 3, koniecznie należy brać kapsułki z olejem rybim, ewentualnie wegetarianie i weganie mogą kupić wegańskie zawierające EPA i DHA, ale będzie to kosztować majątek. Olej lniany czy siemię lniane nie działają. Sugerowana dawka to 2000 mg EPA dziennie, należy samemu policzyć, ile jest w jednej kapsułce i ile ich należy dziennie zażyć. Warto rozbić to na kilka porcji w ciągu dnia. W przypadku produktów wegańskich należy celować w 1000 mg DHA dziennie, a także liczyć się z tym, że skuteczność będzie niższa. I trzeba uzbroić się w cierpliwość, wbudowywanie kwasów tłuszczowych w komórki mózgu jest procesem bardzo powolnym, może trwać nawet dwa lata do pełnego wysycenia. Za to jak już się to zrobi, pozytywne efekty mogą się utrzymywać przez kilkanaście lat po odstawieniu suplementów.
Dość tajemniczą substancją jest kwas arachidonowy (nie mylić z arachidowym, występującym w orzeszkach ziemnych). Z jednej strony podejrzewa się go o zwiększanie ryzyka chorób cywilizacyjnych, z drugiej zaś jest ważnym składnikiem budulcowym mózgu. W przypadku wielu zaburzeń wykrywa się znacznie niższy jego poziom, na przykład w przypadku manii dwubiegunowej ponad dwukrotnie. Jest wstępne badanie dotyczące suplementacji w interesującym nas zaburzeniu:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/22370992
Zastosowanie niskich dawek, odpowiadających zjedzeniu 2-3 jajek wystarczyło, by dać bardzo wyraźny efekt leczniczy, chociaż badanie było prowadzone na bardzo niewielkiej grupie. Niestety, kupno kwasu arachidonowego w formie suplementu graniczy z cudem. Można co najwyżej próbować sprowadzić z Chin.
Sugeruje się, że dzieci autystyczne mają upośledzoną przemianę choliny w acetylocholinę. W przypadku myszy, podniesienie poziomu acetylocholiny dosłownie „wyleczyło” te zaburzenia:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/24096295
Czy zwiększone spożycie choliny poprawy stan emocjonalny takich osób? To dość ważne pytanie, gdyż jeśli odpowiedź na nie jest twierdząca, można rozwiązać problem zarówno kwasu arachidonowego, jak i choliny po prostu jedząc jajka, które zawierają bardzo dużo jednego i drugiego. 4-5 jajek dziennie dostarczy aż nadto tych substancji, ale jeśli nie zadziałają, zwiększy ryzyko schorzeń serca. Ciężko mi tutaj cokolwiek sugerować. Ewentualnie można zainteresować się droższymi, zaawansowanymi suplementami, które podnoszą bezpośrednio poziom acetylocholiny.
Na koniec cykl metylacji. W dużym skrócie, jest to zbiór procesów w naszym organizmie, gdzie w różne miejsca dołączana jest grupa metylowa. Jest to dość ważny fragment regulacji wielu procesów, dlatego zaburzenia tego cyklu, zarówno jego gorszy przebieg, jak i – znacznie rzadziej spotykany – przebieg zbyt szybki mogą wywołać cały szereg nieprzyjemnych objawów. Badania wykazały, że dzieci autystyczne mają mocno upośledzony przebieg tych procesów, a suplementacja substancjami mającym poprawić jego skuteczność dość mocno poprawiła ich stan, przykład jednego z badań:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/26889605
Suplementując, powinno się przede wszystkim skupić na witaminie B12. Rozpisałem się o niej na blogu:
https://naturalneleczenie.com.pl/2018/01/09/uzupelnianie-b12/
Dodatkowo powinno się brać betainę, czyli trójmetyloglicynę (nie mylić z betainą HCL!). Dość ciężko to kupić, ja sprowadziłem ze sklepu zajmującego się sprzedażą suplementów dla… koni. Działająca dawka to około 3 do 6 gramów dziennie, najlepiej rozbite na 2 porcje w ciągu dnia. Niektórzy producenci sugerują niższą dawkę, ale to po prostu nie zadziała. Do tego warto dorzucić niewielkie dawki kwasu foliowego, a idealnie metylowanego kwasu foliowego.
Wszelkie informacje o związku szczepionek z autyzmem to bełkot ludzi, którzy widzą 2 zdarzenia i wyciągają wniosek, że są powiązane (szwagier stłukł lusterko – wpadł pod samochód – stłuczenie lusterka przynosi pecha). Hipoteza metali ciężkich ma odrobinę sensu, faktycznie dzieci autystyczne mają problem z pozbyciem się ich z organizmu, ale wstępne próby kliniczne wykazały, że oczyszczenie ich organizmów nie przynosi poprawy stanu zdrowia, co sugeruje, że problem z oczyszczaniem organizmu jest skutkiem, a nie przyczyną zaburzenia. Być może kolejne badania rzucą więcej światła na to zagadnienie.
Warto też, już na własną rękę, zainteresować się tematem nootropów. Chociaż zazwyczaj jestem dość mało towarzyski i nie lubię spotkań, po dużej dawce piracetamu w głowie pojawił mi się plan pojechania do sąsiedniego miasta i nawiązania dziesiątek nowych znajomości, poprzez uczestnictwo w spotkaniach i organizację własnych.